Dziwna z nich była para. Tego dnia kazali sobie podać kawę i rum, wraz ze stolikiem i dwoma krzesełkami na zieloną polankę, po przeciwnej od karczmy stronie jeziora. Służąca nie odeszła od nich dalej niż czterdzieści kroków, gdy usłyszała strzał. Po dalszych trzydziestu huk drugiego. Bawią się państwo - pomyślała. Ale właściciel zajazdu "Pod nowym dzbanem", Stimming, już wiedział, co się stało. Śledził całą scenę przez lornetkę. Widział, jak mężczyzna strzelił do kobiety, a chwilę później włożył lufę pistoletu do ust. Już wcześniej podglądał gości w ich pokoju, obserwował "próbę generalną" desperackiego czynu: mierzenie, celowanie. O wszystkim opowiedział później policjantom. Dopiero od nich dowiedział się, że zabójca i samobójca zarazem, Heinrich von Kleist, był poetą...